Więc zaczynam. Początek zawsze jest najtrudniejszy. Od tego
co teraz napiszę zależy czy zdobędę jakichkolwiek czytelników J. Bardzo proszę, jeśli przeczytacie, napiszcie
co myślicie, to bardzo ważne.
***
Mam
tego serdecznie dosyć, tak fatalnie nie czułam się od dawna. Nie mam pojęcia,
czy gorzej czuje się psychicznie czy fizycznie. W Londynie dawno nie było tak
gorąco, a akurat dzisiaj musiałam rozpuścić włosy, przez słońce prawie nic nie
widzę, ale mogę choć na chwilę pomyśleć o innych problemach, niż te, które
czkają na mnie pierwszego września. To tylko miesiąc, tylko miesiąc, żeby
stanąć twarzą w twarz z Harrym i Ronem.
Weszłam do chłodnego pomieszczenia,11.25, Ginny zaraz powinna się zjawić. Moje
zdenerwowanie, sięgnęło zenitu. Usiadłam przy pierwszym wolnym stoliku w
kawiarni. Co ja jej powiem?
- Cześć.-
zobaczyłam przed sobą smutną twarz, niegdyś najlepszej przyjaciółki.
-Ginny,
oh, miło cię…- nie skończyłam, Ginny rzuciła się w moje ramiona. Tylko nie
płacz, myślałam gorączkowo, choć sama byłam bliska łez. Poczułam wielką ulgę,
gdy wtuliła twarz w moje włosy.
- Tak
bardzo za tobą tęskniłam- powiedziała cicho, gdy usiadłyśmy, dyskretnie
wycierając łzę.
-Ga za
tobą też, Ginny- odparłam nieco skrępowana. Siedziałyśmy dobrą minutę, patrząc
sobie w oczy. Ginny była naprawdę śliczną dziewczyną, nie zmieniła się ani
trochę od, od bitwy. Zmieniły się tylko jej oczy, niegdyś tak beztroskie i
radosne, teraz przepełnione były bólem, tęsknotą i czymś, czego nie potrafiłam
zidentyfikować.
- Podać
coś?- rozmyślania przerwała mi kelnerka.
- Dla
mnie, sok, pomarańczowy, z lodem. A co dla ciebie?- tu zwróciłam się do
rudowłosej.
-To
samo.
- Więc
dwa soki.
- W
porządku- odparła leniwie kelnerka.
-Ginny,
dlaczego chciałaś się spotkać w mugolskiej kawiarni?
- Nigdy
w takiej nie byłam.- poczułam się niezręcznie, rozmowa się nie kleiła, a kiedyś
mogłyśmy gadać godzinami. Stłumiłam westchnięcie.
-Hermiono,
zobacz co się z nami stało.- powiedziała to do mnie tak smutno, że miałam
ochotę się rozpłakać.
-Wszystko
zniszczyłam Ginny.
-
Powiesz mi co się wtedy stało, tam w Hogwarcie, w czasie bitwy?
-Nie
wiesz tego?- byłam porządnie zaszokowana.
-Nie,
gdy pytam Rona lub Harrego, szybko ucinają temat. Od początku się zastanawiam.
Nie wiem dlaczego nie przyjechałaś na wakacje, dlaczego nie piszecie do siebie
listów, dlaczego jesteś w domu tematem tabu, dlaczego gdy ktoś o ciebie pyta,
Ron czerwieni się ze złości, a Harry opuszcza wzrok, i wygląda jakby szedł na
szubienicę jako skazaniec. Wyjaśnij mi, proszę, tam się nie da żyć- dodała już
bardzo cicho.
-
Ginny, chcę ci to powiedzieć, ale powstrzymuje mnie to, że gdy usłyszysz tę
historię, znienawidzisz mnie tak jak chłopcy- moją wypowiedź przerwała
kelnerka, stawiając przed nami sok.
-
Jesteś dla mnie jak siostra Hermiono, uwierz mi, jestem w stanie wybaczyć ci
wiele, ale to trudne skoro nawet nie wiem, co takiego zrobiłaś.- mówiła
szczerze. Wzięłam do ręki szklankę z sokiem, pociągnęłam niewielki łyk.
-Daj mi
chwilkę muszę się zastanowić, jak ci to wytłumaczyć.- przymknęłam powieki.
Wszystko do mnie wróciło, wszystkie uczucia, wspomnienie, które tak długo
próbowałam za wszelką cenę w sobie stłumić.
Pył, kurz, błoto, dookoła ciała przyjaciół,
znajomych, nauczycieli. Moja panika była nie do opisania, poszedł tam, sam, jak
mogłam dopuścić do tego, żeby mój przyjaciel poszedł do Voldemorta sam, żeby
podać mu go jak na tacy. Teraz już nic nie mogę zrobić, pomogę mu tylko
walcząc, tu i teraz, za Hogwart i za
Harrego. Rzucałam zaklęciami jak oszalała, każdy śmierciożerca w pobliżu tracił
życie momentalnie. Byłam jak w transie, i wtedy zobaczyłam tą scenę, krew w
moich żyłach się zmroziła. Na niewielkim wzniesieniu stał Ron Wesley, i patrzył
w dół z rządzą mordu w oczach, wiedziałam, że osoba w którą celuje, nie ma żadnych
szans na przeżycie. Spojrzałam w tym kierunku, to co zobaczyłam wywołało we
mnie sprzeczne uczucia. Leżał tam Draco Malfoy. Nie wiem co mną kierowało,
jakie uczucie, nie wiem gdzie zgubiłam mój zdrowy rozsądek. Wycelowałam w niego
różdżką. Wypowiedziałam zaklęcie.
-EXPELLIARMUS!-
niebieski promień trafił. Właśnie został obezwładniony. Mój przyjaciel. Ron
Wesley. Pozbawiłam mojego najlepszego przyjaciela różdżki, jedynej jego broni.
Stał sam w środku wielkiej bitwy, bezbronny, bez szans na ratunek, jeśli któryś
z oszalałych zabójców chciałby go wtedy zabić, już by nie żył. Gdy to do mnie
dotarło poczułam na sobie dwa spojrzenia. Jedno, pełne zawiści, nienawiści,
bólu i niedowierzania. I to drugie, zdziwione i pełne niemej wdzięczności.
Spojrzałam na różdżkę Rona. Leżała na ziemi, obok głazu na którym się
roztrzaskała. Teleportował się. Nie wiem gdzie. Wtedy spojrzałam znów na
Malfoya, wyglądał jakby nie wiedział co się dzieje.
-Dlaczego jeszcze
tu jesteś, ratuj się do cholery. Uciekaj Malfoy!- wrzeszczałam na całe gardło,
patrząc na jego zakrwawioną nogę.
-Dla mnie nie ma
już ratunku- powiedział w myślach. Podbiegłam do niego, chwyciłam za ramię.
Pomyślałam o Malfoy Mayor… i już nas nie było. Pod bramą jego domu oddałam go
pod opiekę skrzatom. I z powrotem byłam na polu bitwy, nie rozumiejąc co się
właśnie stało. To się dzieje za szybko. Zobaczyłam jeszcze rudą czuprynę Rona,
który walczył, nie swoją różdżką. I wtedy pierwszy raz pożałowałam, tego co
zrobiłam.
-Hermiono- spod mojej powieki popłynęła pojedyncza
łza.
- Siedzisz tak od kilku minut, może już czas na
wyjaśnienia?
- Tak Ginny, należą ci się.- narastał we mnie ból i
smutek. Za chwile mnie znienawidzi.
-A więc tak…- wzięłam głęboki oddech, i
opowiedziałam jej wszystko co przeżyłam i co czułam.
Gdy skończyłam, nic nie umiałam wyczytać z jej
twarzy. Siedziała i patrzyła na mnie pustym spojrzeniem.
- To już wszystko?- zapytała po chwili, która
dłużyła się w nieskończoność.
- Tak.- Byłam zdziwiona jej reakcją.
- Chłopcy są śmiertelnie obrażeni, bo uratowałaś
człowiekowi życie?- zirytowałam się, do niej chyba nie dotarło co przed chwilą powiedziałam.
- Ginny, chyba nie rozumiesz, tego, co do ciebie
powiedziałam. Naraziłam twojego brata i mojego wieloletniego przyjaciela na
śmierć, bo coś mi odbiło i postanowiłam uratować człowieka, którego wszyscy
nienawidzimy, który przez lata mnie poniżał, traktował gorzej niż psa i przez
którego płakałam niezliczoną ilość razy, człowieka który zabiłby mnie bez wahania.
Kto przy mnie wtedy był? Ron, Harry i ty. A ja zawiodłam!- spuściłam wzrok, bo poczułam,
że oblewam się rumieńcem. Nigdy nie byłam wybuchowa.
- Hermiono, wiesz, może zrobiłaś dobrze. Może dzięki
temu, nie będzie patrzył na wszystko przez pryzmat statusu krwi. Takie wydarzenia
zmieniają ludzi.
- Chyba sama nie wierzysz w to co mówisz, tacy jak
on się nie zmieniają. Dlaczego mnie bronisz, Ginny? Mogłam pośredniczyć w
śmierci twojego brata!
- Nie bronie cię Hermiono, próbuje cię zrozumieć. Mówię
tak, bo nic się nie stało…
- Ale mogło!- przerwałam jej. Nerwowo stukałam
paznokciami w szklankę soku, uparcie się w nią wpatrując, powinnam być
szczęśliwa z reakcji Ginny, a ja czułam tylko narastającą złość.
- Będziemy żyć przypuszczeniami? Mogło oczywiście,
ale Voldemort mógł zabić Harrego, Fred mógł przeżyć, to mogło się stać, ale się
nie stało. Po co myśleć o tym co mogłoby by być. Zamiast się zadręczać,
powinnaś się cieszyć, że uratowałaś chłopaka, który nie miał nic do powiedzenia
w swoim życiu, teraz może być wolny. Nie kierowany przez ojca. Dałaś Malfoyowi drugie
życie, uratowałaś jedną duszę. Nie powinnaś się tym przejmować, nie aż tak bardzo.-
uśmiechnęła się słabo.
- To dlaczego mam wyrzuty sumienia?
***
I to na tyle. Bardzo proszę o komentarze. Dopiero
zaczynam, więc proszę o wyrozumiałość. O ewentualne pytania, w razie
niejasności, proszę w komentarzach. Pozdrawiam serdecznie J
Bardzo fajny blog :) Czekam na kolejny rozdział. Mam tylko nadzieję, że po wprowadzeniu do historii dasz trochę więcej akcji :D
OdpowiedzUsuńDziękuje, teraz wiem, że mam dla kogo pisać. Nawet jeśli tylko dla ciebie to warto. W kolejnym rozdziale pojawi się więcej akcji, obiecuje :) Kolejny rozdział za kilka dni :D
UsuńWidze że nowy blog bardzo fajnie się zaczyna. Zapraszam http://zawszerazemonas.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNa pewno zajrzę :)
UsuńSuper blog:) A ja zapraszam na mojego i mojej przyjaciółki : bffmartiijulcia.blog.interia.pl
OdpowiedzUsuńfajnie się zapowiada czytam dalej ;D
OdpowiedzUsuńFajne ^^ lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń